,

MAŁE SERCA – WIELKĄ ŁASKĄ

Wrzesień. Kolejny nowy rok szkolny stał się faktem. Jednak... jakieś takie inne to „wejście” niż w poprzednich latach. Trochę już uczę w szkole, pracując jako katecheta. Różnie bywało... Uśmiechy i sukcesy wychowanków, spełnianie się nauczycielskich marzeń, zaproszenia na śluby czy święcenia kapłańskie absolwentów. Droga wciąż trwa, ale jakieś inne to tegoroczne „wejście”... I chyba nie muszę tłumaczyć, dlaczego. Wystarczy włączyć media albo posłuchać dyskusji wśród polityków.

Wielu katechetów zadaje sobie dziś pytanie: Co dalej? Co przyniesie przyszłość? Tak naprawdę nikt z nas tego nie wie, choć o planach i zmianach odnośnie religii w szkole słyszymy dość wyraźnie. Kilka miesięcy temu jeden z księży biskupów zapytał mnie, co o tym wszystkim myślę. Wtedy uświadomiłam sobie, że pomimo trwającej „burzy”, mam... pokój
w sercu. Jestem przekonana, że ten pokój to owoc działania Ducha Świętego i mam w sobie ogromną wdzięczność za ten dar, ale też rodzi się we mnie refleksja... Przecież Bóg kieruje historią, a skoro dopuszcza dziś trudną sytuację,
to z pewnością potrafi z niej wyprowadzić dobro.

Bardzo mocno (już dawno i w innym kontekście) poruszyły mnie słowa z Listu św. Pawła do Rzymian: „Gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska” (Rz 5, 20). Powtórzmy: Jeszcze obficiej rozlała się łaska! Skoro dostrzegamy, jak krzykliwe i „bezpardonowe” jest dziś zło, próbujące zapuścić korzenie w sercach, nawet tych najmniejszych, to trzeba „dokopać się” do skarbu, jakim jest łaska, którą Bóg chce obficie rozlewać – tu i teraz. Nie wolno nam, zwłaszcza rodzicom, wychowawcom, kapłanom czy katechetom zaniedbać Bożego daru. Jeśli w szkole zmienia się na „mniej”, to... może trzeba usłyszeć „dzwonek”, że mamy zadbać jeszcze mocniej o małe i młode serca w domu i parafii?

Tak pięknie rozwija się na Młodzianowie kult św. Józefa... Daj Boże, żeby za kilkadziesiąt lat miał kto modlić się przed naszą nową (dziś) figurą Patrona. Aby tak było, trzeba wsłuchać się w Chrystusa, który potrafił upomnieć nawet Apostołów, kiedy ci nie doceniali roli dzieci, próbując je odsunąć od Niego. Potrafił postawić dziecko przed uczonymi w Piśmie
i wskazać, że ono ma być dla nich wzorem. Można odnieść wrażenie, że w dzisiejszych czasach zmieniliśmy nieco pewną sprawę. Na kartach Pisma Świętego Pan Jezus błogosławił dzieci (czyli doceniał i dawał za przykład), a dorosłych nauczał
o wierze. Dziś w praktyce duszpasterskiej Kościoła często dzieje się jakby na odwrót – nauczamy najmłodszych,
a błogosławimy i doceniamy dorosłych. Nie chodzi o tzw. wychowanie religijne. Oczywistym jest, że młodemu pokoleniu należy przekazywać to, co dobre i szlachetne. Jednak może my dorośli bardziej powinniśmy w tych małych się wsłuchiwać
i wpatrywać?

Dzieci czekają na naszą pomoc w poznawaniu prawd wiary. Może nawet nie do końca to sobie uświadamiają, ale intuicyjnie nas o to proszą…

A na co czeka w tym wszystkim Bóg? Może na to, że my dorośli, patrząc na najmniejszych, uświadomimy sobie mocniej, jak wielkim są w naszych domach i w naszej parafii darem i zadaniem.


Małgorzata Sar

do góry